Wstęp
Sigma BF przykuła moją uwagę już w dniu premiery. Trzeba przyznać, że aparat wyróżnia się na tle konkurencji – wygląda inaczej, ma intrygującą formę i zdecydowanie przyciąga wzrok. Ale czy spełnia swoją główną funkcję? Czy jest po prostu dobrym aparatem?
Dzięki uprzejmości Sigma Polska miałem okazję spędzić z tym modelem niemal cały dzień w pięknym Krakowie. Testowałem go w zestawie z obiektywem Sigma 35mm f/2.

Sigma BF – Budowa i ergonomia
Jak wspomniałem we wstępie, Sigma BF ma niebanalny design. To aparat minimalistyczny i kanciasty, pozbawiony nadmiaru przycisków. Korpus został wykonany z jednego bloku aluminium, a samo jego wycinanie zajmuje podobno aż 7 godzin!

Górne krawędzie aparatu są ostre, natomiast tam, gdzie spoczywają dłonie, zastosowano delikatne zaokrąglenia. To drobny detal, ale znacząco poprawia ergonomię. Pod kciukiem znajduje się niewielka wypustka, która dodatkowo poprawia chwyt. Dzięki tym zabiegom aparat leży w dłoni zaskakująco dobrze, zwłaszcza gdy drugą ręką podtrzymujemy obiektyw.

Z boku obudowy znajduje się jedynie wycięcie na pasek na nadgarstek – nie ma możliwości zamocowania klasycznego paska na szyję, co uważam za minus. Trzymanie aparatu w dłoni przez cały czas bywa niewygodne, szczególnie jeśli w międzyczasie chcemy sprawdzić coś w telefonie. Osobiście bardzo brakowało mi opcji zawieszenia go na szyi.

Rozmieszczenie przycisków i pokręteł okazało się intuicyjne – po krótkiej chwili moje palce automatycznie trafiały tam, gdzie trzeba. Na górze znajdziemy duży spust migawki, z tyłu cztery przyciski, pokrętło oraz mały ekranik pokazujący aktualne ustawienia, a także główny ekran do kadrowania. Niestety, aparat nie ma wizjera, co dla niektórych może być sporą wadą.

Fotografowałem w trybie priorytetu przysłony, gdzie pokrętło służyło do kompensacji ekspozycji, a przysłoną sterowałem z poziomu obiektywu. W takiej konfiguracji pracowało mi się bardzo wygodnie. Ciekawym rozwiązaniem jest dotykowy przycisk odtwarzania zdjęć – jeśli go naciśniemy, przejdziemy do galerii, natomiast jeśli tylko muśniemy, na ekranie pojawi się ostatnio wykonane zdjęcie.

Sigma BF sprawia wrażenie solidnie zbudowanego aparatu. Osobiście widziałbym go w zestawie z mniejszym obiektywem f/2.8 – byłby wtedy jeszcze lepiej wyważony i wygodniejszy w użytkowaniu.
Menu jest przejrzyste i stosunkowo krótkie, więc nie trzeba w nim zbyt często grzebać. Warto wspomnieć, że aparat oferuje jedynie wbudowaną pamięć 230 GB – powinno to jednak wystarczyć na większość zastosowań. Na plus wymienna bateria oraz gniazdo USB-C do transferu zdjęć i ładowania. Na minus – brak gorącej stopki i stabilizacji matrycy.
Sigma BF – Autofocus i ekran
Sigma BF ma najlepszy ekran, jaki dotychczas widziałem w aparacie. To niezwykle istotne, ponieważ brak wizjera sprawia, że jesteśmy zdani wyłącznie na podgląd na wyświetlaczu. Czy to problem? Tak i nie.
W większości sytuacji nie przeszkadzało mi kadrowanie na ekranie – sam często korzystam z tej opcji w innych aparatach. Jednak w pełnym słońcu nawet tak jasny i szczegółowy wyświetlacz nie zawsze zapewnia komfortową pracę. Dla osób przyzwyczajonych do fotografowania smartfonem pewnie nie będzie to problemem, ale mi zdarzało się tęsknić za wizjerem.

Autofocus w trybie ciągłym ze śledzeniem działał bezbłędnie. Trafiał w punkt zarówno na f/2, jak i na f/8, a w trudniejszych warunkach oświetleniowych nie sprawiał żadnych problemów.
Sigma BF – Jakość zdjęć
Sigma BF została wyposażona w pełnoklatkową matrycę o rozdzielczości 24 Mpix, niestety bez stabilizacji. Brakuje też migawki mechanicznej, jednak w czasie testów nie miałem problemów z rolling shutterem ani bandingiem.
Zdjęcia wykonane w połączeniu z obiektywem Sigma 35mm f/2 cechują się świetną szczegółowością, przyjemnymi kolorami i dobrą rozpiętością tonalną – dokładnie tego można oczekiwać od nowoczesnego aparatu. Jakość zdjęć na wysokich wartościach ISO również stoi na bardzo dobrym poziomie.





Sigma BF – Jak się nią fotografuje?
Najważniejsze pytanie – czy nietuzinkowy design idzie w parze z przyjemnością fotografowania?
Zabrałem Sigmę BF na sześciogodzinny spacer po Krakowie. Aparat okazał się szybki – włącza się błyskawicznie, a zmiany ustawień odbywają się natychmiastowo. Autofocus działa sprawnie i pewnie.

Mimo kanciastości i minimalistycznej konstrukcji aparat dobrze leży w dłoni i fotografuje się nim bardzo przyjemnie. Brak wizjera okazał się mniej uciążliwy, niż początkowo się obawiałem, natomiast brak możliwości zawieszenia aparatu na szyi przeszkadzał mi zdecydowanie bardziej. Żałuję też, że ekran nie jest odchylany – byłaby to bardzo przydatna funkcja.

Podsumowanie
Sigma BF urzeka designem – w srebrnej wersji kolorystycznej prezentuje się fantastycznie i byłaby świetnym dodatkiem na biurku. Na szczęście nie jest to jedynie „aparat do patrzenia” – fotografuje się nim naprawdę przyjemnie i nie sprawia problemów w codziennym użytkowaniu.
Czy może być konkurentem dla Leica Q? W pewnym sensie tak – to również aparat dla miłośników designu, ale z wymienną optyką i w znacznie niższej cenie (9990 zł za samo body). Jeśli pojawią się do niego mniejsze obiektywy, może stać się prawdziwym hitem.
Cieszy mnie, gdy producenci próbują stworzyć coś innego, a Sigma BF zdecydowanie wychodzi poza schemat. Poniżej znajdziecie więcej zdjęć wykonanych tym aparatem.






























